Sed3ak Sed3ak
2422
BLOG

Onet narzygał, smród pozostał

Sed3ak Sed3ak Polityka Obserwuj notkę 22

Piękna pogoda w sierpniowe przedpołudnie. Sierpień zawsze był dla Polaków ważnym miesiącem; historycznie i religijnie. To miesiąc Cudu Nad Wisłą, Powstania Warszawskiego, Strajków na Wybrzeżu. To także ważne święta kościelne: Wniebowzięcie Matki Bożej, które co roku poprzedza pielgrzymowanie kilkuset tysięcy Polaków na Jasną Górę oraz organizowane pod koniec miesiąca dożynki.

Z tej to też „okazji” lewicowy portal onet.pl postanowił narzygać dzisiaj na udających się do Częstochowy Polaków i obrzydzić tym samym swoim czytelnikom ów nieznany i niewystępujący nigdzie w Europie w takiej skali fenomen religijny i społeczny - pielgrzymkę. Czarownie zapowiadający się zatem dzień skończył się w zenicie. Prowokacyjne hasło zaprasza do kliknięcia: „Co się dzieje na pielgrzymkach?”. Zaczyna się więc ostro; to headline w stylu „Czy aby na pewno jest tak, jak wam się wszystkim wydaje, że jest?”, czyli „My – łonet – wiemy, co tam się dzieje naprawdę!”. I od razu, nie mniej prowokacyjny lead: „Zabawy, seks, upijanie się – czy tak przedstawia się obraz pieszych pielgrzymek do świętych miejsc? Wielu ludzi zarzuca te niemoralne zachowania pielgrzymom i zastanawia się dlaczego ci młodzi (i nie tylko) ludzie, zamiast spokojnie oddać się swoim rozrywkom w miejscu swojego zamieszkania lub na wakacyjnym wyjeździe, wybierają dodatkowo trud maszerowania kilkudziesięciu kilometrów dziennie? Inni odpierają ten atak i twierdzą, że na tego typu wędrówki chodzą tylko głęboko wierzący. Jaka jest prawda?”. Czy onet.pl nam tę prawdę przedstawi?

Okazuje się, że „artykuł” umieszczony w królestwie polskiego internetowego rzygawiska jest relacją z jakiegoś bloga, spisaną przez anonimową blogerkę, a opracowaną przez kogoś podpisanego per „Onet/Aleksandra Trocka”. Historie oczywiście są anonimowe i – śmiem twierdzić – w całości zmyślone, a co najmniej podkoloryzowane lub przekalkowane z plotek przez własne wyobrażenie zjawiska pielgrzymowania, by wytworzyć akuratny efekt dla czytelnika. Kim jest przeciętny klikacz Onetu, nie trzeba wyjaśniać. Oto próbka, której nie powstydziłaby się stara, dobra szkoła „Gazety Wyborczej” (jak widać, w segmencie tym pojawiła się upragniona i długo wyczekiwana przez macherów z Czerskiej „zastępowalności pokoleń”): „(…) Agnieszka ma pielgrzymkowe doświadczenia niekoniecznie związane z wiarą. Kilkanaście lat temu, gdy miała 17 lat, bardzo chciała jechać na wakacje ze swoim chłopakiem. Jednak jej rodzice nie wyobrażali sobie, by ich nastoletnia córka została bez kontroli. Agnieszka szukając kolejnych pomysłów na spędzenie wakacji, oznajmiła w końcu rodzicom, że idzie na pielgrzymkę – oficjalnie pod opieką starszej koleżanki. Religijni rodzice byli zachwyceni pomysłem córki, gdyż wcześniej nie wyrażała dużego entuzjazmu wobec wiary. Kilka dni przed wyruszeniem Agnieszki w drogę, dowiedzieli się, że także jej chłopak bierze udział w pielgrzymce, choć w ogóle nie chodził do kościoła. Mimo mieszanych uczuć, uznali, że jej wyjście będzie bezpieczne, gdyż podczas pielgrzymki nie będzie miejsca ani zgody na pożycie seksualne. Agnieszka zdradza, że dopięła swego - nikt ich nie kontrolował i przez dziesięć nocy miała przyjemność spania w jednym namiocie ze swoim chłopakiem”. Czy taki wpis nie przypomina czasami wyciągu z akt bezpieki, która w latach siedemdziesiątych i osiemdziesiątych, urządzała na pielgrzymów regularne prowokacje, podrzucając w miejscach ich postojów i noclegów zużyte prezerwatywy, czy też rozpuszczając plotki o rozwiązłości księży, sypiających z zakonnicami (patrz: sprawa obiektowa SB o kryp. „Pątnicy ’78”)?  

Przepraszam kuźwa, ale taki tekst to można wypuścić z pod palca zawsze, nawet się specjalnie nie wysilając (w pół godziny „materiał” jest gotowy do publikacji); nie ma on nic wspólnego z dziennikarstwem, czy reportażem, a ową anonimową Agnieszką mógłby być praktycznie każdy. Nie wierzycie? Oto mój autorski przykład opisu historii, napisany trochę z innej strony, zahaczający o pielgrzymkową tematykę, za to stworzony pod tezę i kapkę złośliwie: „Krzysiek, wychowywał się w rodzinie ateistycznej. Od zawsze musiał w ukryciu przed rodzicami tłamsić w sobie pragnienie poznania Boga. Na dość złego w wieku dziesięciu lat okazało się, że jego dziadek – stary funkcjonariusz bezpieki – jest pedofilem; skrzywdził go pierwszy raz, gdy rodzice wyjechali na dwutygodniowe wakacje do Anapy i zostawili go z młodszą siostrą pod jego opieką. O tamtym wydarzeniu nie chce mówić za dużo, gdyż boli go ono do dzisiaj. Ze swoim religijnym sekretem musiał skrywać się do osiągnięcia pełnoletniości, gdyż dopiero wówczas mógł pozwolić sobie na odważne decyzji, nie obracając się na rodziców. To wtedy właśnie Krzysiek zdecydował – w tajemnicy przed nimi – udać się na pielgrzymkę; czuł, że na szlaku może odnaleźć pokój, który został zburzony przez jego dziadka i bezbożne wychowanie. Ojciec, gdy się o tym dowiedział zagroził mu, że wyrzuci go z domu jeśli ten nie wróci. Tak też zrobił, gdyż ten nie zamierzał zawracać. Niewiele pomogło też wyznanie samego Krzyśka, gdy powiedział ojcu prawdę o swoim dziadku. Do dzisiaj nie utrzymują ze sobą kontaktu, podobno został wydziedziczony, a na mieście rodzic rozpowiada, że nie chce go znać. W parę miesięcy po tym Krzysiek zaangażował się w lokalną wspólnotę religijną. Tutaj poznał swoją przyszłą żonę - Hanię. Z rodziną – jak sam przyznaje – nic go nie łączy, gdyż matka i ojciec się go wyrzekli. Dzisiaj jego rodzice są aktywistami Ruchu Palikota, a dziadek pisze podobno felietony do antyklerykalnego pisemka”.

Tego typu historie są – za przeproszeniem – guzik warte! Natomiast świetnie nadają się na obrzydzenie wziętego na celownik zjawiska, czy też wypocenie artykułu pod tezę. Proszę zauważyć, że dwa tygodnie temu, gdy nad Kostrzyn nad Odrą Jerzy „Jurek” Owsiak spędził swoich wyznawców, ten sam Onet pisał w tonie trenera Jarząbka, jakim to rajem na ziemi jest Przystanek Woodstock, jakim archetypem wolności i estetyki jest puścić się w błoto, niczym świnia w rui, a na samym Przystanku nikt broń Boże nie waży się tknąć mocniejszego alkoholu, bo tylko piwo jest tam tolerowane (pisałem o tym w notce pn. „Troski doczesne arcykapłanów Antykościoła”). A tymczasem, zakłamani katole kradną z domu samogon i ciągną go wieczorem pod namiotami, w drodze do Najświętszej Panienki. Obłudnicy, hipokryci…

Na początku sierpnia dziennikarz i publicysta „Gazety Polskiej”, a przy okazji postać bardzo zasłużona dla polskiej kultury i niezwykle barwna osobowość – Robert Tekieli, stwierdził w wywiadzie z Tomaszem Sakiewiczem, że polskie media patrzą na pielgrzymujących na Jasną Górę Polaków, jak na zoo. Wrogo nastawiony do obozu tradycjonalistycznego mainstream z kolei szuka pretekstu i kija, by strącić to zjawisko z piedestału, porysować jego obraz, zasmrodzić i sprofanować. Główny nurt nie może się bowiem nadziwić, że po dwóch dekadach próby dekatolizacji kraju, ciągle znajdują się w Polsce młodzi ludzie, którzy odczuwają przywiązanie do „wiary przodków”, którym się chce pielgrzymować niekiedy w bardzo trudnych lub niewdzięcznych warunkach, i którzy całości swoich duchowych potrzeb nie zaspokajają przy internetowej pornografii, bądź upalając się „wolnymi konopiami”. Pokolenie JP2, którego miało nie być, któro miało wymrzeć z dinozaurami, nie dość, że przetrwało, to i na dodatek jeszcze się rozrasta.

Z tym fenomenem na skalę europejską to też nie do końca prawda. Do irlandzkiego miasteczka Knock, miejsca uznanych oficjalnie przez Kościół katolicki objawień maryjnych, pomimo znacznej laicyzacji samej Irlandii, co roku pielgrzymują tłumy wiernych, w tym rzesze młodych (jak podaje Wikipedia: 1,5 mln pielgrzymów rocznie). Podobnie do hiszpańskiego Santiago de Compostela, nie wspominając o organizowanych od kilkudziesięciu lat Światowych Dniach Młodzieży.

Wielu ludzi najwyraźniej to uwiera; że ich starania spełzły na niczym, że nie udała się w Polsce próba – na wzór społeczeństw zachodnich – wyrwania Kościołowi młodzieży. Pomimo nihilizmu samego Owsiaka, wypompowania politycznego klauna Palikota i medialnej indoktrynacji uberautorytetów. Onet przeprowadził więc zaciąg najemnych pisarczyków. Wyplute przed laty przez antyklerykałów propagandowe frazesy portal ten z powrotem bierze do buzi, przeżuwa i pluje, samemu nie wiedząc, na jaki liczy efekt. Szkoda, że jedynym namacalnym rezultatem tego rodzaju akcji, są wymiociny i unoszący się po bezpardonowym łganiu smród.

*

Autor w przeszłości dwukrotnie pielgrzymował na Jasną Górę (w latach 2005 i 2006). W czasie pielgrzymki związał się z dziewczyną, która kilka lat później – w 2011r. – zgodziła się zostać jego żoną. Od 2012r. są szczęśliwym małżeństwem.

Sed3ak
O mnie Sed3ak

"Człowiek w Narodzie żyje nie tylko dla siebie i nie tylko na dziś, ale także w wymiarze dziejów Narodu (...) Polska może żyć własnymi siłami, własnymi mocami, rodzimą kulturą wzbogaconą przez Ewangelię Chrystusa i przez czujne, rozważne działanie Kościoła. Polska może żyć tu, gdzie jest, ale musi mieć ku temu moc. Musi patrzeć i ku przeszłości, aby lepiej osądzać rzeczywistość, i mieć ambicję trwania w przyszłość. Naród jest jak mocne drzewo, które podcinane w swych korzeniach, wypuszcza nowe. Może to drzewo przejść przez burzę, mogą one urwać mu koronę chwały, ale ono nadal trzyma się mocno ziemi i budzi nadzieję, że się odrodzi (...)" kard. Stefan Wyszyński sed3ak na Twitterze Sed3ak Pro, czyli dyskusja na poziomie Pro! "The mystic chords of memory will swell when again touched, as surely they will be, by the better angels of our nature". Abraham Lincoln "Virtù contro a furore Prenderà l'armi, e fia el combatter corto; Che l'antico valore Negli italici cor non è ancor morto". Francesco Petrarka Polecam: "Dzienniki Ronalda Prusa. Część Pierwsza."

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka