Szybki komentarz do wyniku wyborów do europarlamentu, dawany zupełnie na gorąco, zawrzeć można w kilku słowach. Dla Palikota, Gowina i Ziobry jest to na pewno koniec. Ten pierwszy, zgromadziwszy wokół siebie cała wierchuszkę libertyńskiego salonu, wypadł pod próg wyborczy, pomimo że wybory europejskie powinny być wizytówką jego ugrupowania. Gowin, patrząc na rozmach z jakim wyskoczył z PO i na ludzi, których udało mu się wokół siebie zgromadzić, poniósł klęskę. Jego wynik to mniej więcej powielenie rezultatu PJN-u z 2011r.; oznacza to stagnację. Z kolei Ziobro kończy się definitywnie. Dzisiaj już raczej nikt nie będzie pamiętał go jako groźnego, ale sprawiedliwego szeryfa w rządzie PiS, a co najwyżej jako człowieka sprowadzonego do narożnika, z którego nie może się podnieść. Ziobrę zgubiła walka z doktorem G, dawno dawno temu…
Największym zwycięzcą dzisiejszego głosowania jest z pewnością Janusz Korwin-Mikke; jego wynik w warunkach betonowej ordynacji wyborczej i systemu finansowania partii z budżetu państwa, to ogromny sukces. Nowa Prawica była niedoszacowana we wszystkich sondażach, a 7,2% nie dawał jej naprawdę nikt. Nie wiadomo tylko, czy z tego tytułu należy się martwić, czy raczej cieszyć. Korwin to człowiek nieobliczalny, momentami w swojej polityce (i retoryce) niebezpieczny; rodzaj berserker’a, który waląc toporem na odwal, więcej szkodzi, niż pomaga. To nie jest siła zdolna odbudować Polskę, raczej żywioł mogący co najwyżej zatańczyć na jej prochach swój bojowy taniec.
Kilka rzeczy martwi. Po pierwsze, to zwycięstwo PO. Owszem, Platforma odnotowała najgorszy wynik wyborczy od 2007r., ale pomimo siedmiu lat beznadziejnych rządów udało się jej utrzymać pozycję wyborczego lidera. PiS – wbrew deklaracjom Kaczyńskiego – poniosło klęskę, chociaż to najlepszy wynik jego partii również od 2007r. Dla jego wyborców to jasny sygnał, że Kaczyński z Tuskiem wygrać po prostu nie umie. Martwi wynik PSL. Niezależnie od tego jak bardzo byłaby to zepsuta partia, jak bardzo pasożytnicza względem Polski, znajduje ona stały elektorat, który własny kraj widzi jako dojną krowę. Na podobnej zasadzie patrzę na wynik SLD (deklaracja Millera, że jutro wystąpi on do Bronisława Komorowskiego o ogłoszenie po śmierci Wojciecha Jaruzelskiego żałoby narodowej, budzi niesmak). Niemiłym rozczarowaniem jest wynik Ruchu Narodowego. Chociaż, w przypadku tej formacji, sam fakt zawiązania komitetu wyborczego wyborców jest osiągnięciem politycznym. Niemniej jednak, RN to wyraz buntu młodych Polaków przeciwko Polsce AD 2014; buntu przeciwko kurestwu, zawłaszczaniu państwa, jego psucia i wypychania samych Polaków zagranice. Półtora procent to o wiele za mało.
Jednak sam fakt, że znalazł się komitet wyborczy wybudzający wyborców z pookrągłostołowego letargu zadecydował o tym, że dzisiaj narodowcy mogli liczyć na mój głos. Liczę, że w wyborach parlamentarnych 2015r. RN stanie się znaczną siła polityczną.